Szukaj na tym blogu

niedziela, 18 października 2020

"Kraina nocy" Melissa Albert

Zapraszam na recenzję

Autor: Melissa Albert

Tytuł:  Kraina nocy (org. The Night Country)

Data wydania:  styczeń 2020 (w Polsce październik 2020)

Liczba stron: 332

Wydawnictwo: Media Rodzina

Gatunek: Fantastyka, YA

Język oryginału: Angielski

Tom serii: #2

 


Jest to drugi tom serii. Recenzję pierwszej części, czyli „Hazel wood” możecie przeczytać na blogu pod tym linkiem.

☁ ☁ ☁

Z pozoru zwyczajni bohaterowie, wiodą życie pełne niecodziennych zagadek do rozwiązania. Osamotnieni w mrocznej dolinie Krainy nocy, muszą wykazać się dojrzałością, by odkryć tajemnice śmierci baśniowych postaci. Autorka w mistrzowski sposób prezentuje też Nowy Jork, który obserwujemy w tle wydarzeń. Z dbałością o drobiazgi opisuje jego realny charakter, malując równocześnie niezwykły obraz baśniowych krain. Waleczni Finch i Alice nie poddają się nawet w obliczu nadchodzącego końca świata. Nie potrafią wyobrazić sobie gromu zniszczeń, który może nadejść. „To powinien być ogień albo powódź czy jakiś superwirus” – rozmyślają. Pozbawieni kontaktu ze sobą, muszą rozwiązać tę samą kryminalną zagadkę. Samotność wydaje się największą przeszkodą również wtedy, gdy sprawa okazuje się znacznie poważniejsza, niż można by przypuszczać…

(Opis fabuły pochodzi ze strony wydawnictwa)

W paru słowach przypomnę co pisałam odnośnie pierwszego tomu i co nie uległo zmianie w tym. Główną bohaterką jest dorosła już Alice. Nadal dawkowane nam są kolejne „Opowieści z Uroczyska”. Dostajemy mnóstwo porównań do popkultury, co dla mnie zawsze jest na plus. Rozdziały są krótkie, a przez książkę się płynie. Ja miałam możliwość przeczytania tej książki przedpremierowo, jeszcze przed korektą, więc mam nadzieję, że drobne błędy jakie jeszcze tam były nie wpływają na mój odbiór lektury.

Mimo iż przenieśliśmy się z lasu do miasta to autorce udało utrzymać się ten baśniowy, mroczny charakter opowieści. Wyraźne czujemy tajemnicę i jakieś nieszczęścia czyhające na bohaterów. Klimat książki wspaniale współgra z obecną pogodą, więc to była dobra decyzja, aby wydać ją właśnie teraz. Deszcz, wilgoć, mgła i mrok pozwalają nam przenieść się do „Krainy nocy”.

Poprzednio pisałam, że Alice jest okropna, szczególnie w relacjach z innymi ludźmi. Tutaj na szczęście trochę się ogarnęła i dorosła. Mocno wpłynęły na nią doświadczenia opisane w „Hazel wood”. Jednak jej relacje z innymi, szczególnie z matką nadal nie są idealne. Zbyt dużo między nimi niedopowiedzeń, żeby mogły sobie do końca zaufać.

To na co najbardziej czekałam to powrót Fincha. Jest moją ulubioną postacią. Dostał teraz własną, rozbudowaną przygodę, bo część rozdziałów prowadzonych jest z jego perspektywy. Cieszę się, że miał swoje 5 minut, dla mnie to nadal najlepszy bohater tej serii.

Mam duży problem z postaciami drugo- i trzecioplanowymi. Jest ich kilka, dla mnie mają podobne imiona (których obecnie już nawet nie pamiętam), a wszystkie zlały mi się w jedną całość i pewnym momencie przestałam już rozróżniać kto jest kim i co zrobił. Wpłynęło to mocno na moje odczucia co do rozwiązania głównej tajemnicy tego tomu, bo gdy ujawniono w końcu kto jest tym złym to ja długo się zastanawiałam, która to była postać.

Ta część na pewno jest równiejsza od poprzedniej, autorka powoli wyrabia się jako pisarka, widzi, gdzie popełniła błędy i stara się wyciągnąć z nich wnioski.

★★★☆☆

Moja ocena dla tej pozycji to 3/5 gwiazdek. Jest to na pewno coś dla fanów klimatu Halloween, baśni i mrocznych „leśnych” historii. Sądzę, że z każdym tomem może być coraz lepiej.

Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu Media Rodzina.

sobota, 17 października 2020

"Diabeł, laleczka, szpieg" Matt Killeen

Zapraszam na recenzję

Autor: Matt Killeen

Tytuł:  Diabeł, laleczka, szpieg (org. Devil, Darling, Spy)

Data wydania:  styczeń 2020 (w Polsce wrzesień 2020)

Liczba stron: 448

Wydawnictwo: Media Rodzina

Gatunek: Thriller, YA, Literatura wojenna

Język oryginału: Angielski

Tom serii: #2

 


Jest to drugi tom serii. Recenzję pierwszej części, czyli „Sierota, bestia, szpieg” możecie przeczytać na blogu pod tym linkiem.

☁ ☁ ☁

Jest rok 1940, a Sara Goldstein ukrywa się przed nazistami, zmieniając się w Ursulę Haller. Staje się ulubienicą śmietanki towarzyskiej stolicy hitlerowskich Niemiec. Pomaga aliantom, zdobywając informacje od nazistowskich generałów w czasie wystawnych przyjęć w eleganckiej dzielnicy Berlina. Czuje jednak, że mogłaby zrobić więcej. Wtedy kapitan, szpieg, z którym pracuje, dowiaduje się o podejrzanym niemieckim lekarzu działającym w Afryce Środkowej. Plotka głosi, że mężczyzna eksperymentuje z bronią biologiczną i dysponuje wirusem dość groźnym, by unicestwiać całe miasta.

Zadaniem Sary i kapitana jest odnalezienie szalonego naukowca oraz przejęcie stworzonej przez niego broni. Muszą to jednak zrobić zanim naziści wykorzystają ją w walce. Dołącza do nich Clementine, udająca służącą pół-Niemka, pół-Senegalka, której ostrością języka i spostrzegawczością dorównuje tylko Sara. Kiedy podróżują przez tereny Konga i Gabonu, słowa Clementine zmuszają Sarę do zaakceptowania bolesnej prawdy, że masowa eksterminacja ludzi nie jest wymysłem nazistów. Gra o niepokojąco wysoką stawkę, najmroczniejsze czyny, do jakich zdolny jest człowiek i dziewczyna, która nie ma nic do stracenia.

(Opis fabuły pochodzi ze strony wydawnictwa)

Sama historia jest tak skonstruowana, że możemy się za nią zabrać bez znajomości pierwszego tomu. Każda z tych książek opowiada o innej misji wykonywanej przez naszych bohaterów i jest w większej mierze zamkniętą historią. Jednak  ja polecam przeczytać „Sierotę…”, aby poznać bliżej głównych bohaterów  i zobaczyć jak znaleźli się w miejscu, w którym są obecnie i co ich połączyło.

Moje odczucia co do ogóły się nie zmieniły – nadal opowieść jest ciekawa i wciągająca,  język  jest przystępny. Poruszane są ważne tematy, na pierwszy plan wysuwa się rasizm, ale mamy też inne, np. brak edukacji seksualnej. I tu mnie trochę zabolało. Jest to już któraś książka z kolei, w której pierwsza miesiączka porównana jest do doświadczenia bliskiego śmierci,  rzeka krwi i trauma do końca życia. A tak nie jest. Dobra, teraz napisał to facet, który pisał to tylko na podstawie relacji osób menstruujących, ale autorkom też się tak zdarza przedstawić okres. Dobra, to może boleć, ale  nie aż tak. Nie straszmy na siłę, szczególnie tych, które są jeszcze przed pierwszą miesiączką.

W tym tomie poznajemy dwie nowe bohaterki – Clementine  i dr Lisbeth. I obie, choć tak różne od siebie zarówno pod względem fizycznym, jak i doświadczeń życiowych, są bardzo silne i mają bardzo złożone charaktery. Clementine jest podobna do Sary – również jest młoda i pozostawiona sama sobie, jest bardzo przebiegła i domyślna, co przydatne jest podczas walki o przetrwanie. Z kolei Lisbeth to dorosła kobieta, lekarka, bardzo poświęcona swojej pracy i badaniom, które prowadzi. Dla Sary staje się w pewnym momencie opiekunką i przewodniczką, wypełnia pustkę, którą pozostawiła u niej strata matki.

Liczyłam na więcej Kapitana. Niestety, tak jak w pierwszym tomie, jego postać w pewnym momencie schodzi na dalszy plan. Jest obecny, ale działa w tle wydarzeń, dając Sarze pola do popisu.

Porównując do poprzedniego tomu, miałam wrażenie, że ten jest trochę cięższy i poważniejszy.  Bohaterka z dziecka zmienia się w osobę dorosłą i jest to odczuwalne. Szczerze, ta historia podoba mi się trochę mniej, ale to tylko przez moje osobiste preferencje – Afryka i naukowcy w plenerze to nie moje klimaty. Trochę zbyt duża ilość plot twistów na koniec, bo w pewnym momencie już nie pamiętałam, którzy to ci dobrzy, a którzy źli, czy przypadkiem role znowu się nie odwróciły.

Natomiast jest jedna dosyć ciekawa sprawa. Szczególnie mając na uwadze, że wydarzenia z książki poparte są faktami, a została ona wydana na początku tego roku (licząc czas na napisanie i korektę, raczej pomysł na nią nie powstał później niż w połowie 2019). I teraz mogą pojawić się spoilery, co do tego, czego dotyczyła praca naukowców (do końca akapitu).  Pracowali na wirusem, nie końca byli pewni jak się przenosił  i jak go wyleczyć. Wszyscy mający kontakt z potencjalnymi chorymi musieli być zaopatrzeni w maseczki, rękawiczki, odpowiednie stroje, a później poddać się dezynfekcji w wybielaczu. Dodatkowo zarazę tę przenosiły nietoperze. Trochę dziwnie się to czytało w obecnej sytuacji.

★★★☆☆

Moja ocenia dla tej pozycji to 2,75/5 gwiazdek. Ciekawa kontynuacja, na pewno warta przeczytania, ocena wynika tylko z moich osobistych preferencji co do tematyki. A zakończenie wskazuje na możliwość powstania kolejnego tomu.

 Za możliwość zrecenzowania dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina.

piątek, 25 września 2020

"Bezludna wyspa" M.A. Bennett

 ☁ Zapraszam na recenzję ☁


Autor: M.A. Bennett
Tytuł:  Bezludna wyspa (org. The Island)
Data wydania:  sierpień 2018 (w Polsce wrzesień 2020)
Liczba stron: 440
Wydawnictwo: Media Rodzina
Gatunek: Thriller, YA, Literatura wojenna
Język oryginału: Angielski



Tom serii: powieść jednotomowa

                

M.A. Bennett jest autorką trylogii "S.T.A.G.S". W Polsce obecnie czekamy na wydanie jej drugiego i trzeciego tomu, czyli "D.O.G.S" i "F.O.X.E.S". Recenzję pierwszej części możecie przeczytać u mnie na blogu.

☁ ☁ 

Link dopiero co przeprowadził się z Ameryki i nie jest mu łatwo zaaklimatyzować się w prestiżowej szkole z tradycjami Osney. Kto mógł się spodziewać, że trzeba będzie zrozumieć tak wiele dziwacznych tradycji? I co to za szkoła, w której o hierarchii wśród uczniów decyduje czas przebieżki wokół szkolnego boiska – nawet jeśli to niezwykle stare boisko? Osiągnąwszy najgorszy od wielu lat wynik w tej konkurencji, Link od razu staje się pośmiewiskiem całej szkoły. Niektórzy uczniowie szczególnie się zawzięli, żeby uprzykrzyć mu życie...

Kiedy pojawia się pomysł wylotu na szkolną wycieczkę, Link uważa, że nie mogłoby go spotkać nic gorszego niż dobrowolne skazanie się na spędzenie wolnego czasu ze swoimi prześladowcami. Kusząco brzmi ultimatum rodziców: będzie mógł opuścić szkołę Osney – na zawsze – tylko wtedy, gdy weźmie udział w tym wyjeździe. Link decyduje się zacisnąć zęby i jakoś przetrwać te kilka dni, żeby zdobyć wymarzoną nagrodę. Jednak ta wycieczka będzie wymagać szczególnego rodzaju wytrzymałości 

                                                           (Opis fabuły pochodzi ze strony wydawnictwa)

Opowieść zaczynamy w momencie, gdy Link przenosi się z rodzicami z USA do Wielkiej Brytanii i rozpoczyna naukę w nowej szkole. Od razu wie, że nie jest to szkoła dla niego, bo jak wszelkie znaki na to wskazują jest to szkoła sportowa. Link jest również narratorem całej opowieści, to z jego perspektywy śledzimy wydarzenia.

I powiem to od razu - nie znoszę Linka. Tak, to on jest ofiarą, to prawda. W szkole spotyka się z agresją, dręczeniem i cyberbullingiem. Raz spróbował się postawić oprawcy, nie udało się, więc postanowił cierpieć w pokornym milczeniu. Przez trzy lata. Nienawidzę takiej postawy i nie jest to też dobry wzorzec dla czytelników, szczególnie tych młodszych. Bo gdy masz 13 lat i ktoś bardzo poważnie cię dręczy to idziesz poprosić o pomoc dorosłych. Link wielokrotnie był wykorzystywany przez rówieśników, nie miał żadnego wsparcia w szkole, żadnych przyjaciół, w ogóle nie odnajdował się w otoczeniu Osney. Mógł po prostu zmienić szkołę.

I właśnie przez to pierwsze 100 stron tej książki było dla mnie ciężkie do przejścia. Ale gdy już akcja przeniosła się na tytułową wyspę to coraz łatwiej było mi się wkręcić w historię. Widać, że autorka zrobiła dobry research odnośnie potencjalnych sytuacji, w których mogą znaleźć się "rozbitkowie". Bardzo doceniam też odwołania do innych dzieł z motywem robinsonady - "Robin Crusoe", "Władca much", "Tajemnicza wyspa", czy produkcje filmowe i telewizyjne, jak "Lost" czy "Cast away". Jednak moim ulubionym pozostaje nawiązanie do audycji BBC, gdzie znane osoby wybierają swoje playlisty na pobyt na bezludnej wyspie. Każdy z bohaterów miał przypisaną własną muzykę i to było coś na prawdę oryginalnego. Przyznam, że najbardziej go gustu przypadła mi playlista Mirandy.

Ciekawie przedstawiony jest też portret psychologiczny głównego bohatera, jak i pozostałych na wyspie 6 osób. Możemy zobaczyć jak ofiara staje się przywódcą, a potem, niestety, oprawcą. Widzimy, jak tłum ślepo podąża za tym, kto obecnie jest im w stanie zaoferować najwięcej. Autorka stara się też zwrócić naszą uwagę na fakt, że nasza popularność w liceum, nie ma żadnego znaczenia w życiu poza szkołą, liczą się umiejętności i ciężka praca.

Jest jedna scena (właściwie dwie, ale niemal identyczne) z udziałem Linka i dwóch innych bohaterek i było to coś strasznie niesmacznego, szczególnie biorąc pod uwagę, że bohaterowie mają po 16 lat.

Tak jak początek mnie nie zachwycił, a nad środkiem się rozpływam, to zakończenie moim zdaniem jest słabe. Postaram się napisać to jak najbardziej ogólnie, żeby uniknąć spoilerów (ewentualnie pomińcie ten akapit). Przez cały pobyt na wyspie dostajemy wskazówki, że coś jest nie tak. I przyznam, że gdy bohaterowie dochodzą do rozwiązania i odkrywają, co się tak naprawdę stało to byłam bardzo zawiedziona. A najbardziej boli mnie brak konsekwencji - na koniec wracamy do szkoły i bohaterowie zachowują się jakby nic się nie wydarzyło, żadnych wniosków czy przemyśleń, żadnej zmiany w dotychczasowym zachowaniu. I tu zaczynam się zastanawiać - po co to wszystko było? I jeszcze epilog - tu autorka bardzo popłynęła.

Ja do końca nie wiem, dla kogo przeznaczona jest ta książka. Autorka stara się poruszać dojrzałe tematy. Ma bardzo ciekawe pomysły i moim zdaniem gdyby poszła w bardziej mroczniejszą, poważniejszą stronę to jej powieści by na tym zyskały (mam na myśli też STAGS). Ale czytając jej powieści, mam wrażenie jakbym oglądała film, który w ostatniej chwili zmienił kategorię wiekową z R na PG-13. Przez to niektóre wątki są spłycone, dopasowane do młodszej młodzieży, a historia staje się odrobię infantylna. 

Moja ocenia dla tej pozycji to 2,5/5 gwiazdek. Nie jest moja ulubiona książka, ale sądzę, że ktoś młodszy ode mnie może się nią nawet zachwyć. Bawiłam się przy niej dobrze, zakończenie było tak abstrakcyjne, że po czasie to nawet mnie śmieszy, więc sprawdźcie sami, czy to coś dla was.

Za możliwość zrecenzowania dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina.

środa, 12 sierpnia 2020

"Sierota, bestia, szpieg" Matt Killeen

☁ Zapraszam na recenzję ☁

Autor: Matt Killeen
Tytuł:  Sierota, bestia, szpieg (org. Orphan, Monster, Spy)
Data wydania:  marzec 2018 (w Polsce wrzesień 2018)
Liczba stron: 448
Wydawnictwo: Media Rodzina
Gatunek: Thriller, YA, Literatura wojenna
Język oryginału: Angielski
Tom serii: #1/2

                       

Drugi tom serii, czyli "Diabeł, laleczka, szpieg", zostanie wydany w Polsce już 30.09. Autor wydał także zbiór esejów zatytułowanych "The Women Who Made Me a Feminist", dotyczących kobiet, które zainspirowany go do stworzenia głównej postaci "Sieroty, bestii, szpiega".

☁ ☁ 
Lato roku 1939. Dla Żydów dobry moment na opuszczenie Berlina już dawno minął. Po tragicznej w skutkach próbie ucieczki piętnastoletnia Sara – sprytna i impulsywna gimnastyczka – zostaje sama jak palec. Ale gdy już się wydaje, że szczęście ją opuściło, los stawia na jej drodze brytyjskiego szpiega, a ten składa jej propozycję nie do odrzucenia. Jeśli Sara pomoże mu w pewnej niebezpiecznej misji, on wywiezie ją z Niemiec. Sara przyjmuje więc fałszywą tożsamość, wstępuje do elitarnej szkoły dla córek nazistów i rozpoczyna grę o wszystko.
                                                                 (Opis fabuły pochodzi ze strony wydawnictwa)

 "Sierota, bestia, szpieg" jest reklamowana jako "Bękarty wojny" dla młodzieży. A jest to jeden z moich ulubionych filmów ever, dlatego stwierdziłam, że spróbuję z tą książką. Nie miałam co do niej większych oczekiwań, co więcej, myślałam, że będzie ciężka, poważna, trudna do przebrnięcia. I dawno się tak nie myliłam. Co prawda, "Bekarty.. " to to nie są, nie oszukujmy się, nie ma tu tego humoru, fantazji i śmiałości Tarantino. Ale gdy, z pewnymi obawami, zaczęłam ja czytać, to przepadłam od pierwszych stron.

Wydarzenia śledzimy wraz z główną bohaterką, Sarą, Żydówką o aryjskiej urodzie. Gdy myśli ona, że została już sama, bez nikogo na świecie, los stawia na jej drodze Kapitana, od tej pory są od siebie zależni i zaczynają współpracować. Początkowo nie do końca sobie ufają, by z czasem powierzyć drugiemu własne życie. Między nimi jest duża różnica wieku, dziewczyna traktuje mężczyznę jak ojca albo dobrego wujka. Lubię ich relację, widzimy jak stopniowo się rozwija i tworzy się między nimi więź.

Mimo, że Sara ma dopiero 15 lat, dużo w życiu przeszła i wielu rzeczy doświadczyła. Jednak chyba nie aż tylu, na ile wskazuje jej zachowanie. Momentami jest taką typową bohaterką książki młodzieżowej, która wszystko umie lepiej od innych, nowe umiejętności nabywa bezproblemowo, a jej mózg pracuje na wyższych obrotach niż u Sherlocka Holmesa. I tak, autor tłumaczy, dlaczego ona jest taka, ale moim zdaniem jest aż za bardzo wyjątkowo, przez co trochę nierealna.

W powieści pojawia się mnóstwo bohaterek drugoplanowych, lecz każdą z nich poznajemy tylko pobieżnie. Najbardziej boli mnie nierozwinięty wątek Mauser i po cichu liczę na kontynuację jej historii w kolejnym tomie, bo ma ogromny potencjał. Ta postać bardzo wyróżnia się na tle innych uczennic i jestem ciekawa jej dalszych losów. Ciekawe byłoby także rozwinięcie wątku Elsy, jej przeszłości i przyszłości.

Jak już wspominałam, wciągnęłam się od pierwszych stron. Styl nie poważny, język nie jest ciężki jak to bywa w powieściach historycznych. Jest coś takiego w sposobie pisania autora, co przyciąga i skupia uwagę czytelnika. 

Dużo w tej powieści poświęca się uwagi sposobowi, w jaki człowiek traktuje drugiego człowieka. Widzimy, że wojna nie jest łaskawa dla nikogo, niezależnie od strony, narodowości, statusu czy pochodzenia.

To, czym ta książka stoi, jest akcja. Dzieje się dużo, jest intensywnie i zaskakująco. Bohaterowie nie mają chwili wytchnienia, co chwila stawiane są przed nimi kolejne wyzwania. Dla mnie to była jedna z tych powieści, w przypadku których mam wrażenie, że gdy ją odkładam to historia i tak toczy się dalej, jak gdy na chwilę oderwę wzrok to ominie mnie coś ważnego. 

Autor na koniec umieścił notatkę, gdzie wyjaśnia, które wydarzenia są prawdziwe, a co jest owocem jego wyobraźni. Tłumaczy też co potencjalnie mogłoby być prawdziwe. Ja bardzo doceniam takie rzeczy, bo mi nawet czasem do głowy nie przyjdzie, żeby niektóre rzeczy sprawdzić, czy to możliwe, aby tak sprawy się potoczyły, albo z drugiej strony, żeby w ogóle poddawać jakieś rzeczy w wątpliwość.

Moja ocenia dla tej pozycji to 4/5 gwiazdek. Są pościgi, są wybuchy, mamy dobrze zbudowane relacje. Książka jest rozrywkowa, a jednocześnie poruszająca. 

Za możliwość zrecenzowania dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina.

piątek, 7 sierpnia 2020

"S.T.A.G.s" M. A. Bennett

☁ Zapraszam na recenzję ☁

Autor: M.A. Bennett
Tytuł:  S.T.A.G.s 
Data wydania:  sierpień 2017 (w Polsce luty 2019)
Liczba stron: 364
Wydawnictwo: Media Rodzina
Gatunek: Thriller, YA
Język oryginału: Angielski
Tom serii: #1/3


Kolejny tom serii, czyli "D.O.G.S.", ukaże się w Polsce już przyszłym roku. Jednak Wydawnictwo planuje we wrześniu polską premierę innej książki tej autorki - "Wyspa" już 16.09.

☁ ☁ 

Elitarna szkoła Saint Aidan the Great School [STAGS]. 
Nastoletnia Greer, która dostała się do ekskluzywnej szkoły tylko dzięki stypendium, ma obawy, czy zdoła się zintegrować z zamożnymi kolegami. Ku swojemu zaskoczeniu, zostaje zaproszona do posiadłości jednego z nich. Dziewiątka młodych ludzi spędza weekend w wiejskiej rezydencji. Szybko okazuje się, że nie jest to jednak zwykłe spotkanie... Czy na pewno będą miło spędzać czas na polowaniu i wędkowaniu? Jaki sekret skrywają mury starej szkoły? I jak daleko jest w stanie posunąć się szkolna elita?

Są zaproszenia, których lepiej nie przyjmować...
                                                      (Opis fabuły pochodzi ze strony wydawnictwa)

Książka rozpoczyna się zdaniem "Wygląda na to, że zamordowałam człowieka".  Jednak nie od razu dowiadujemy się, co dokładnie się stało. Greer (bo to z jej perspektywy śledzimy wydarzenia) najpierw zrzuca na nas tę bombę, ale zanim udzieli dalszych wyjaśnień, postanawia wprowadzić nas w temat, opowiadając wszystko od czasu swoich początków w tytułowej szkole. Dzięki temu autorka już od pierwszych stron przykuwa uwagę czytelnika, dawkuje kolejne informacje, jesteśmy ciekawi i czujemy zbliżające się niebezpieczeństwo.

Przyznam, że polubiłam się z Greer od samego początku. Może nie jest super przebojowa, zabawna, sarkastyczna i nie powali każdego na kolana. Ale swoje doświadczenia opisuje przez pryzmat wielu filmów, które w swoim życiu obejrzała i tym mnie urzekła. Sama tak robię, porównuje wydarzenia z życia do scen filmowych. 

Początkowo przeszkadzał mi odrobinę styl pisania autorki, na pierwszych stronach było pełno smaczków typu "był wysoki jak na siedemnastolatka" (raczej już bardziej nie urośnie, siedemnastolatkowie bywają wysocy i to często) albo "jaskrawoczerwone buty w kolorze krwi" (wystarczy raz zaznaczyć, jaki miały kolor). Na szczęście na przestrzeni kolejnych rozdziałów to zanika, chociaż przez całą książkę jest mnóstwo opisów... wszystkiego. A że jest to thriller to takie opisy powinny być istotne dla fabuły, dla rozwiązania sprawy, niestety w większości nie są. Główna bohaterka bardzo dużo myśli i każda ta myśli zostaje nam przekazana. Z jednej strony pozwala nam to lepiej poznać ją samą oraz sytuację w której się znalazła, jak ona postrzega świat. Wiemy jak wyglądają miejsca, w których rozgrywa się akcja, jak wygląda życie w elitarnej szkole i we wiejskiej rezydencji, jak przebiega polowanie. Z drugiej strony nie pozostaje nic dla naszej wyobraźni, wszystko mamy podane na tacy, co ja nie do końca lubię (ale przynajmniej wiem, co zrobić żeby upolować jelenia).

Mamy tu 9 bohaterów, w tym szóstkę Ludzi Średniowiecza, którzy, przyznaję (oprócz Henry'ego, przywódcy) zlewali mi się w jedną postać. Byli strasznie do siebie podobni, to jest wspomniane na początku, że taki był zamysł, ale mnie to trochę myliło. Ale nie jest to zbyt istotne dla fabuły, więc da się przeżyć.

Za to bardzo pozytywnie zaskoczyły mnie dwie pozostałe postacie zaproszone do rezydencji - Shafeen i Chanel. Shafeen był z początku bardzo niepozorny, małomówny i zimny, a okazał się opiekuńczy, odważny, postać godna podziwu i naśladowania. Jednak moje serce skradła Nel. Po prostu ją uwielbiam, cichutka, bojaźliwa, ale bez nic nic by się reszcie nie udało. To ona musiała odnaleźć w sobie najwięcej siły i to jej postać najbardziej zapada w pamięć.

"S.T.A.Gs" bardzo przypominało mi "Tajemną historię" Donny Tartt. Mamy tu elitarną grupę, do której próbuje dostać się główny bohater (w tym przypadku bohaterka). W pierwszym zdaniu dowiadujemy się o popełnionym morderstwie, kto został zamordowany, jednak jak doszło do tego? - musimy trochę poczekać na odpowiedzi. Jest motyw lasu, zwierzyny, zetknięcie światów ludzi bogatych i biednych. Ale nie traktujcie tego jako "młodzieżowej wersji Tajemnej historii", bo się zawiedziecie. Mimo podobieństw, które wyliczyłam, te książki są różna, mają inne przesłanie i skierowane są do innych odbiorców.

Kwestią dyskusyjną może być zakończenie. Będę teraz próbowała mówić jak najbardziej ogólnie, ale spoilerów w tym akapicie trochę może być. Bohaterowie zamiast domagać się sprawiedliwości u władz, pozostawiają wszystko na poziomie szkolnym, a prawdziwych oprawców nie spotyka zasłużona kara. Jednak ja ich rozumiem. Należy pamiętać, że oni nadal są dziećmi (nastolatkami, but still). Są w szoku, w niecodziennej sytuacji, poszli po radę do osoby dorosłej, której ufali i która była dla nich autorytetem. Więc to oczywiste, że zrobili tak, jak ta osoba im doradziła, zwykle dorośli wiedzą lepiej.

Jestem zachwycona samą końcówką, tym co się dzieje w epilogu. Jest tam pewien zabieg, który bardzo do mnie przemawia, ale nie chcę zdradzać więcej, żeby nie psuć nikomu przyjemności z czytania i odkrywania kolejnych tajemnic tej powieści.

Moja ocenia dla tej pozycji to 3/5 gwiazdek. Widzę parę niedociągnięć, jest parę rzeczy, które mi przeszkadzają, ale to tylko ja, a nikt więcej nawet nie zwróci uwagi, ale widzę też potencjał tej historii, szczególnie, że to seria i liczę, że autorka rozkręci się przy kolejnych tomach.


Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu Media Rodzina.

poniedziałek, 15 czerwca 2020

"Ballada ptaków i węży" Suzanne Collins

☁ Zapraszam na recenzję ☁

Autor: Suzanne Collins
Tytuł:  Ballada ptaków i węży (org. The Ballad of Songbirds and Snakes)
Data wydania:  maj 2020 (w Polsce czerwiec 2020)
Liczba stron: 540
Wydawnictwo: Media Rodzina
Gatunek: Dystopia, YA
Język oryginału: Angielski
Tom serii: Igrzyska śmierci tom #0.1/4(?)

The Hunger Games: The Ballad of Songbirds and Snakes Journal - Scholastic  ShopBallada ptaków i węży - Collins SuzanneSuzanne Collins - IMDb


Oprócz "Igrzysk śmierci", Suzanne Collins wydała także pięciotomową serię "Kroniki podziemia" o  Gregorze, chłopcu, który odkrywa nieznane nikomu obszary.

☁ ☁ 
Dziesiąte Głodowe Igrzyska rozpoczyna jak zwykle poranek dożynek. W Kapitolu osiemnastoletni Coriolanus Snow zamierza skwapliwie skorzystać z szansy, jaką jest rola mentora, i zdobyć sławę. Bowiem potężny niegdyś ród Snowów podupadł i niepewny los Coriolanusa zależy teraz od tego, czy zdoła on pokonać innych mentorów urokiem osobistym i sprytem. Tyle że los nie bardzo mu sprzyja. W udziale przypadła mu dziewczyna z Dystryktu Dwunastego, najbiedniejszego z biednych. Losy obojga splotą się ciasno – każda decyzja, którą podejmie Snow, może prowadzić do sukcesu lub porażki, triumfu lub klęski. Na arenie rozgrywa walkę na śmierć i życie, ale poza areną zaczyna się w nim budzić współczucie… Tylko jak postępować według zasad, gdy pragnie się przetrwać za wszelką cenę?
                                                                               (Opis fabuły pochodzi ze skrzydełka okładki.)

W tej książce zastosowano narrację trzecioosobową, a przebieg wydarzeń śledzimy wraz z głównym bohaterem, Coriolanusem Snowem. Znajduje się tutaj również sporo wierszy i piosenek, istniejących naprawdę lub napisanych na potrzeby powieści. Warto w tym miejscu wspomnieć o wspaniałym tłumaczeniu Małgorzaty Hesko-Kołodzińskiej i Piotra Budkiewicza. Bo oprócz wspomnianych fragmentów wierszowanych, musieli zmierzyć się z wieloma wymyślonymi przez autorkę nazwami własnymi i świetnie sobie z tym poradzili.

Co do kolejności czytania książek w serii, moim zdaniem warto wcześniej jednak zapoznać się z "Igrzyskami śmierci", gdzie autorka tłumaczy wszystko od podstaw. W "Balladzie.." oczywiście też dostajemy informacje o świecie, ale jest to bardziej przypomnienie wiedzy, którą powinniśmy mieć z poprzednich tomów.

Początkowo, gdy pojawiły się pierwsze zapowiedzi i wyszło, o czym będzie fabuła, nie byłam jakoś entuzjastycznie nastawiona. Tak jak pewnie większość fanów serii, liczyłam na opowieść o igrzyskach Haymitcha. Ale opisanie 10. Głodowych Igrzysk było strzałem w dziesiątkę! Głównie dlatego, że w końcu mamy okazję spojrzeć na sytuację z innej perspektywy, z puntu widzenia osób, które Igrzyska organizują, są odpowiedzialne za ich przebieg. Widzimy też jak to wszystko na początku wyglądało, jak było niedopracowane i jak wiele rzeczy trzeba doszlifować, aby osiągnąć poziom widowiska z kolejnych tomów serii.

Główny bohater przez większość czasu nie jest "bezwzględnym Snowem", a Corionalusem, biednym, młodym chłopakiem o wielkich ambicjach. W powieściach typu orgin story zauważyłam tendencję do wybielania czarnych charakterów, bo przecież "to złoty człowiek, tylko miał trudne dzieciństwo i trochę się pogubił". Collins tego nie robi. Autorka nie usprawiedliwia działań Snowa przed czytelnikiem, pokazuje, że miał wybór, nie stał się zły, bo miał zawsze pod górkę, tylko sam obrał taką ścieżkę, całkowicie świadom swoich decyzji. 

Podoba mi się sposób budowania relacji między postaciami. Szczególnie, kiedy więzy między bohaterami powstają w najbardziej gorączkowych dla nich momentach, ale gdy emocje już opadną to osoby zaczynają same te związki kwestionować. Zastanawiają się czy uczucia są prawdziwe, czy trzyma ich ze sobą coś poza wspólnym bagażem doświadczeń.

Po paru dniach od skończenia "Ballady.." nadal nie mogę wyjść z podziwu jak ta książka jest przemyślana i dopracowana. Nie ma tu zbędnych postaci, tworzących jedynie tło, wszyscy są jacyś, dostali własne życie, motywy i indywidualny charakter. Nie pada żadna linijka tekstu, która nie byłaby czymś poparta. Żadne zdanie, które jest w tej książce nie wzięło się z przypadku ani z potrzeby wypełnienia 500 stron. Za to bardzo szanuję autorkę - nie wydała tej książki kiedy był największy szał na "Igrzyska..", tylko po to żeby zarobić, bo temat był chodliwy. Wzięła tyle czasu, ile potrzebowała i to czuć, że ta powieść nie jest pisana na siłę.

Mam nadzieję, że powstaną jeszcze kolejne tomy. Historia zakończyła się w takim momencie, że jesteśmy usatysfakcjonowani zakończeniem, jednak czuć, że ma ona dalszy ciąg, na pewno warty opowiedzenia.

Moja ocena dla tej pozycji to 5/5 gwiazdek. "Ballada ptaków i węży" to kolejna niesamowita powieść, która niestety powoli zaczyna mieć swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości oraz pokazuje, że zawsze musimy się liczyć z konsekwencjami naszych działań.

Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu Media Rodzina.

środa, 20 maja 2020

"Spójrz mi w oczy, Audrey" Sophie Kinsella

☁ Zapraszam na recenzję ☁

Autor: Sophie Kinsella
Tytuł:  Spójrz mi w oczy, Audrey (org. Finding Audrey)
Data wydania:  czerwiec 2015 (w Polsce październik 2016)
Liczba stron: 320
Wydawnictwo: Media Rodzina
Gatunek: Powieść obyczajowa, YA, NA
Język oryginału: Angielski
Tom serii: powieść jednotomowa






Sophie Kinsella, a właściwie Madeleine Wickham jest Brytyjką, autorką znanej serii książek o uzależnionej od zakupów Rebece Bloomwood (tom 1 - "Wyznania zakupoholiczki").

18 maja rozpoczyna się Tydzień Zdrowia Psychicznego #mentalhealthawarenessweek - inicjatywa brytyjskiej @mentalhealthfoundation. Z tej okazji Wydawnictwo Media Rodzina chciało przypomnieć nam o historii Audrey, która cierpi na chorobę psychiczną i stara się z nią walczyć.
                             ☁ ☁ 
14-letnia Audrey cierpi na zaburzenia lękowe. Nie chodzi do szkoły, rzadko opuszcza dom, nosi ciągle ciemne okulary. Terapia przynosi powolne postępy, ale nabiera tempa, gdy Audrey poznaje Linusa, kolegę jej starszego brata. Za pomocą przyjacielskiego uśmiechu i zabawnych liścików Linus zaczyna wywabiać ją do normalnego życia – no, w każdym razie najpierw do Starbucksa, ale to dobry początek! 
                                                                                                     (Opis fabuły pochodzi z tyłu okładki.) 

Większość wydarzeń opisanych w książce poznajemy z perspektywy tytułowej Audrey. Zastosowano tutaj narrację pierwszoosobową, a bohaterka często zwraca się bezpośrednio do czytelnika ("teraz opowiem ci..." albo "musisz wiedzieć, że..."). Jest to według mnie ciekawy zabieg, bo dzięki temu odbieramy jej słowa bardziej personalnie, jakby były skierowane tylko do nas, jakby Audrey chciała podzielić się tajemnicą tylko z nami.

Oprócz bezpośredniej relacji Audrey mamy tu także fragmenty scenariusza filmu, który dziewczyna kręci w ramach terapii. Dzięki temu możemy ocenić sytuację, a także pozostałych bohaterów bardziej obiektywnie, nie jest to przefiltrowane przez umysł nastolatki, która myśli zdecydowanie za dużo.

W domu głównej bohaterki możemy spotkać oczywiście jej rodziców oraz braci - starszego Franka i czteroletniego Felixa. Zacznę od ojca - jest to wręcz stereotypowy mężczyzna, zarabiający na utrzymanie rodziny, interesujący się samochodami, ale zawsze przyznający rację swojej żonie i wspierający ją w podejmowaniu decyzji. Poza tym jest to człowiek z pasją - gra na gitarze, kiedyś w młodości miał swój zespół, do którego twórczości nieskutecznie próbuje przekonać swoje dzieci. O Feliksie nie mam za dużo do powiedzenia - je, biega, bawi się, chodzi do przedszkola, jak to dziecko. Ale mam z nim mały problem - na większość wydarzeń gdzieś "znika". Może nie byłoby to dziwne, ale on ma 4 lata i serio zastanawiało mnie kto się nim zajmuje, kiedy nie ma go z resztą rodziny..

Mama to jedna z barwniejszy postaci. Ma tysiąc pomysłów na minutę, jest bardzo energiczna i pewna siebie. Widać, że stara się ogarnąć całą rodzinę i do każdego ma inne podejście, bardzo entuzjastycznie podchodzi do każdego małego postępu w leczeniu córki i pilnuje by starszy syn wyszedł na ludzi. Z kolei Frank jest typowym nastolatkiem, jeszcze nie do końca wie, co chce robić w życiu, ale obecnie liczy się dla niego tylko turniej w grze komputerowej, większość swojego czasu poświęca na treningi. Budzi to niepokój matki, która uważa, że w ekranach czai się śmierć. I przysięgam wam, z relacji tej dwójki wychodzą najzabawniejsze momenty z całej książki. W jaki sposób oni ze sobą żyją - to jest złoto. Mama stara się, chce dla syna jak najlepiej, a on dogryza jej w swój "synkowy" sposób.

Jest jeszcze kolega Franka, Linus, główne źródło postępów w powrocie Audrey do zdrowia. Linus to naprawdę świetny chłopak, jego stosunek do dziewczyny jest na swój sposób budujący - nie ocenia jej, próbuje rozmawiać, zrozumieć i sprawić, żeby czuła się jak najbardziej komfortowo. Jednak mimo wszystko mam trochę mieszane uczucia co do ich relacji. Audrey od początku twierdzi, że boi się obcych ludzi, czuję się przy nich niepewnie i całe życie było tak, że w ogóle bała się odezwać. Przy drugim spotkaniu z Linusem już jest przy nim otwarta, swobodnie rozmawia, co moim zdaniem zadziało się błyskawicznie. Nie podobało mi się także jak Linus użył w stosunku do niej określenia "znowu będziesz normalna", jakby jako osoba chora nie była normalną osobą. W tym kontekście w moim odczuciu miało to negatywny wydźwięk. (Ale może to być wypadek przy tłumaczeniu i zdarzyło się to tylko raz).

Podobało mi się, że tutaj każda postać jest kimś, jest jakaś, ma swoje życie, zainteresowania i światopogląd, czuje i reaguje w indywidualny sposób. Każdy z bohaterów powieści ma swoje podejście do choroby Audrey i na każdego z nich ona inaczej wpływa i rozumie ją w nieco inny sposób. I to jest dużym plusem tej książki, bo pokazuje nam to różne punkty widzenia.

Według mnie autorka wykonała kawal dobrej roboty przy opisaniu tego jak Audrey się czuje i jak ona postrzega świat przez pryzmat swojej choroby. Myślę, że dla czytelnika istotne będą sceny spotkać z terapeutką, gdzie ta tłumaczy jak zachodzi proces powrotu do zdrowia i co można robić, żeby sobie pomóc. Nie jestem pewna jak rozwój tytułowej bohaterki przełożyłby się na rzeczywistość. Tutaj jej postępy zachodzą bardzo szybko, mam wrażenie że nawet trochę za szybko, ale ja też nie jestem lekarzem, nie mam wiedzy, a poza tym może to być też bardzo indywidualna sprawa.

Przyznaję, że jest to jedna z lepszych książek młodzieżowych jakie ostatnio przeczytałam. Porusza ona ważny, aktualny temat, opisuje jak czuje się osoba dotknięta chorobą psychiczną i jak choroba wpływa na życie jej i bliskich jej osób. Ale widzimy też drugą stronę - że choroba to nie wyrok i łzy, że w życiu są także szczęśliwe chwile.

Moja ocena dla tej pozycji to 3.5/5 gwiazdek. Jest to coś co powinien przeczytać każdy, niezależnie od wieku.


Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu Media Rodzina.