☁ Zapraszam na recenzję ☁
Autor: Matt Killeen
Tytuł: Diabeł, laleczka, szpieg (org.
Devil, Darling, Spy)
Data wydania: styczeń 2020 (w Polsce
wrzesień 2020)
Liczba stron: 448
Wydawnictwo: Media Rodzina
Gatunek: Thriller, YA, Literatura wojenna
Język oryginału: Angielski
Tom serii: #2
Jest
to drugi tom serii. Recenzję pierwszej części, czyli „Sierota, bestia, szpieg”
możecie przeczytać na blogu pod tym linkiem.
☁ ☁ ☁
Jest rok 1940, a Sara Goldstein ukrywa się przed nazistami, zmieniając się w Ursulę Haller. Staje się ulubienicą śmietanki towarzyskiej stolicy hitlerowskich Niemiec. Pomaga aliantom, zdobywając informacje od nazistowskich generałów w czasie wystawnych przyjęć w eleganckiej dzielnicy Berlina. Czuje jednak, że mogłaby zrobić więcej. Wtedy kapitan, szpieg, z którym pracuje, dowiaduje się o podejrzanym niemieckim lekarzu działającym w Afryce Środkowej. Plotka głosi, że mężczyzna eksperymentuje z bronią biologiczną i dysponuje wirusem dość groźnym, by unicestwiać całe miasta.
Zadaniem Sary i kapitana jest odnalezienie szalonego naukowca oraz przejęcie stworzonej przez niego broni. Muszą to jednak zrobić zanim naziści wykorzystają ją w walce. Dołącza do nich Clementine, udająca służącą pół-Niemka, pół-Senegalka, której ostrością języka i spostrzegawczością dorównuje tylko Sara. Kiedy podróżują przez tereny Konga i Gabonu, słowa Clementine zmuszają Sarę do zaakceptowania bolesnej prawdy, że masowa eksterminacja ludzi nie jest wymysłem nazistów. Gra o niepokojąco wysoką stawkę, najmroczniejsze czyny, do jakich zdolny jest człowiek i dziewczyna, która nie ma nic do stracenia.
(Opis fabuły pochodzi ze strony wydawnictwa)
Sama
historia jest tak skonstruowana, że możemy się za nią zabrać bez znajomości
pierwszego tomu. Każda z tych książek opowiada o innej misji wykonywanej przez
naszych bohaterów i jest w większej mierze zamkniętą historią. Jednak ja polecam przeczytać „Sierotę…”, aby poznać
bliżej głównych bohaterów i zobaczyć jak
znaleźli się w miejscu, w którym są obecnie i co ich połączyło.
Moje
odczucia co do ogóły się nie zmieniły – nadal opowieść jest ciekawa i
wciągająca, język jest przystępny. Poruszane są ważne tematy,
na pierwszy plan wysuwa się rasizm, ale mamy też inne, np. brak edukacji
seksualnej. I tu mnie trochę zabolało. Jest to już któraś książka z kolei, w
której pierwsza miesiączka porównana jest do doświadczenia bliskiego śmierci, rzeka krwi i trauma do końca życia. A tak nie
jest. Dobra, teraz napisał to facet, który pisał to tylko na podstawie relacji
osób menstruujących, ale autorkom też się tak zdarza przedstawić okres. Dobra,
to może boleć, ale nie aż tak. Nie
straszmy na siłę, szczególnie tych, które są jeszcze przed pierwszą miesiączką.
W tym
tomie poznajemy dwie nowe bohaterki – Clementine i dr Lisbeth. I obie, choć tak różne od
siebie zarówno pod względem fizycznym, jak i doświadczeń życiowych, są bardzo
silne i mają bardzo złożone charaktery. Clementine jest podobna do Sary –
również jest młoda i pozostawiona sama sobie, jest bardzo przebiegła i
domyślna, co przydatne jest podczas walki o przetrwanie. Z kolei Lisbeth to
dorosła kobieta, lekarka, bardzo poświęcona swojej pracy i badaniom, które prowadzi.
Dla Sary staje się w pewnym momencie opiekunką i przewodniczką, wypełnia
pustkę, którą pozostawiła u niej strata matki.
Liczyłam
na więcej Kapitana. Niestety, tak jak w pierwszym tomie, jego postać w pewnym
momencie schodzi na dalszy plan. Jest obecny, ale działa w tle wydarzeń, dając
Sarze pola do popisu.
Porównując
do poprzedniego tomu, miałam wrażenie, że ten jest trochę cięższy i
poważniejszy. Bohaterka z dziecka
zmienia się w osobę dorosłą i jest to odczuwalne. Szczerze, ta historia podoba mi
się trochę mniej, ale to tylko przez moje osobiste preferencje – Afryka i
naukowcy w plenerze to nie moje klimaty. Trochę zbyt duża ilość plot twistów na
koniec, bo w pewnym momencie już nie pamiętałam, którzy to ci dobrzy, a którzy
źli, czy przypadkiem role znowu się nie odwróciły.
Natomiast
jest jedna dosyć ciekawa sprawa. Szczególnie mając na uwadze, że wydarzenia z
książki poparte są faktami, a została ona wydana na początku tego roku (licząc
czas na napisanie i korektę, raczej pomysł na nią nie powstał później niż w
połowie 2019). I teraz mogą pojawić się spoilery, co do tego, czego dotyczyła
praca naukowców (do końca akapitu).
Pracowali na wirusem, nie końca byli pewni jak się przenosił i jak go wyleczyć. Wszyscy mający kontakt z
potencjalnymi chorymi musieli być zaopatrzeni w maseczki, rękawiczki,
odpowiednie stroje, a później poddać się dezynfekcji w wybielaczu. Dodatkowo
zarazę tę przenosiły nietoperze. Trochę dziwnie się to czytało w obecnej
sytuacji.
★★★☆☆
Moja ocenia dla tej pozycji to 2,75/5 gwiazdek. Ciekawa kontynuacja, na pewno warta przeczytania, ocena wynika tylko z moich osobistych preferencji co do tematyki. A zakończenie wskazuje na możliwość powstania kolejnego tomu.
Za możliwość
zrecenzowania dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz